Zwyczajny
słoneczny, wiosenny dzień znów nadszedł. Ospale zwlekłam się z łóżka i powolnym
krokiem ruszyłam ku łazience, gdzie odprawiłam poranna toaletę. Ubrałam
słodziutką, różową bluzkę ze znaczkiem uśmiechniętej pandy, spódniczkę w tym
samym kolorze oraz czarne za kolanówki. Oczywiście nie zapomniałam o delikatnym
makijażu. Gotowa poszłam do kuchni, w której siedziała już moja siostra.
Podeszłam do lodówki , z której wyciągnęłam sałatkę. Zawsze rano na śniadanie
jadam sałatkę warzywną, lecz dziś miałam ochotę na owocową. Usiadłam koło Soo
Young. Posiłek zjadłam w ciszy, jednak pod koniec mojego konsumowania unni
przerwała ją.
- Narica, co
ty taka cicha? Zawsze rano buzia Ci się nie zamyka.- Powiedziała Weronic.
- Bo dziś
mam dobry humor, Zelo wraca do Korei. Jak ja go dawno nie widziałam.
- Czy ja
wiem, miesiąc to już dla Ciebie długo?
- Dla mnie
to jak wieczność.
Ja i Zelo to
takie papużki nierozłączki, zawsze był dla mnie wzorcem, mimo iż był młodszy. W
tym roku będzie już 15 lat naszej znajomości, będziemy to świętować.
Odeszłam od
stołu i skierowałam się do salonu. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Wiar
poczochrał moje rozpuszczone włosy. Odgarnęłam je na bok i ruszyłam w stronę
lotniska. Lot z Japonii miał mieć podobno lekkie opóźnienie. W pewnym momencie,
w mojej różowej torebeczce coś zaczęło dzwonić. Wyjęłam ten przedmiot, to
komórka mojej siostry wydawała te dziwne dźwięki. Nie mam pojęcia skąd się ona
tam wzięła. Na ekraniku wyświetliło się imię: Zelo. Odebrałam.
- Yeoboseyo?-
Powiedział rozchichotany głos w telefonie.
- Oppa? Co
Cię tak śmieszy?
- Narica?
Ale jak? – Nagle spoważniał.
- A bo ja
wiem, w mojej torbie była jej komórka. – Nawet dużo nie muszę mówić, bo on i
tak wszystko zrozumie. Zna mnie lepiej niż własną kieszeń.
- Aha.
Wyszłaś po mnie?
- Tak. Zaraz
będę na miejscu, a ty?
- Jeszcze
jakieś pięć minut.
-ok. Ja się rozłączam.
Jak
powiedziałam, tak zrobiłam. Po drodze mój wzrok odwróciło stoisko z kosmetykami.
Kupiłam niebieski tusz do rzęs i liliowy błyszczyk . Straciłam troszkę czasu,
więc na miejsce przyszłam idealnie na czas. Samolot właśnie lądował. Oddaliłam
się na bezpieczną strefę i czekałam na chłopaka. Z maszyny wychodziły tłumy
ludzi, lecz wśród nich go nie widziałam. Przysiadłam na ławce z myślą, że mnie
zobaczy, jednak na nic. Gdzie on się
podział? A co jeśli coś mu się stało? Zdenerwowana podeszłam do okienka i
zapytałam się o Zelo.
- Niestety
nie mamy takiej osoby w systemie.- Powiedziała miła blondynka
- Jak to?
Mówił, że na tym lotnisku będzie lądował, że to lot z Japonii, że o tej
godzinie.- Mówiłam, a z mych oczu zaczęły spływać najpierw drobne, a potem obwite
łzy.
- Spokojnie
panienko, może ta osoba się pomyliła, niech panienka do niego zadzwoni.
- Dobrze-
Mruknęłam.
Zadzwoniłam,
lecz nikt nie odbierał. Ocierając mokrą twarz poszłam do domu. Dlaczego on mi to zrobił? Miał pokazać mi
wreszcie resztę członków zespołu.
Weszłam do
mieszkania, nikogo w nim nie było. Rzuciłam telefon na kanapę i powędrowałam do
pokoju. Położyłam się na łóżku, a głowę wtuliłam w poduszkę i zasnęłam.
Po mojej
dość długiej drzemce otworzyłam oczy i ujrzałam Zelo. Gwałtownie podniosłam się
i wtuliłam w chłopaka.
-Misiek,
dlaczego?
-
Przepraszam, ale menadżer po nas przyjechał i nas zgarnął, chciałem zadzwonić,
lecz reszta mi nie pozwoliła. A przecież wiesz, że jestem najmłodszy i musze
słuchać się hyung’ów, bo jakąś głupią karę mi wymyślą. Jeszcze raz przepraszam.
- Nic się
nie stało, tylko martwiłam się o Ciebie. Nie rób tego więcej, obiecasz?
- Dobrze,
obiecuję. Tęskniłem.
- Ja
bardziej. Dni bez Ciebie strasznie wolno mijają.
- Wiem. A
teraz umyj twarz, bo makijaż Ci się rozmazał i się przebierz. Chłopaki już na
nas czekają.
- Dobrze.-
Mruknęłam i odeszłam od Zelo.
Po gramoliłam się do łazienki i szybko poprawiłam swoje włosy i pomalowałam oczy delikatnym
różem, a usta nowo zakupionym błyszczykiem. Nałożyłam różową sukienkę. Przed
łazienką czekał już na mnie Junhong.
- Jak zawsze
na różowo. – Zaśmiał się.
- Bo to mój
ulubiony kolor. Dużo ubrań mam w tym kolorze.
- Aha, a co
z niebieską bluzą ode mnie?
- Wisi na wieszaku.
- Nałóż ją,
proszę.
- No dobra.
Ubrałam ją i
wyszliśmy. Zelo trzymał mnie za rękę, żebym się nie zgubiła. Trochę to
krępujące jednak powstrzymałam emocje, lecz szłam ze spuszczoną głową.
Nawet nie
wiem kiedy ten czas zleciał, że urósł taki wysoki. No i jeszcze może urosnąć, a
ja chyba się kurczę. Niedługo będę taka malutka jak jakiś krasnoludek, ja tak
nie chcę. Dwadzieścia centymetrów to jest niby mała różnica, lecz czuję się
przy nim taka tyci. Mam nadzieję, że reszta zespołu nie jest tak wysoka.
Moim ślepią
ukazała się wielka biała willa.
- Wy tu
mieszkacie? – Zapytałam i otworzyłam szeroko oczy.
- Tak
Drzwi
otworzył nam blondyn średniego wzrostu.
- Annyeong.
Ty pewnie jesteś Soomin?
- Tak, to ja.
- Miło mi
Cię poznać, ja jestem Kim Himchan. – Wziął moją prawą dłoń i delikatnie ją
pocałował, a ja się zarumieniłam.
- Um.-
Powiedziałam.
W pomieszczeniu
było słychać głośne krzyki. Poszłam za Himchan’em. W pokoju na kanapie siedziały
aż cztery osoby. Myślałam, że mniej osób jest w tym zespole, lecz jednak się
myliłam.
____________
Oto 1 rozdzialik :D Jak się podoba? Mam nadzieję, że jako tako wyszedł.
Nominowałam cię do Liebster Award
OdpowiedzUsuńSzczegóły na http://opowiadanie-jongkey.blogspot.com